Numer katalogowy

ZOHAR 132-2

Data premiery

24/10/2016

Formaty

CD

AB INTRA

HENOSIS I-V

Numer katalogowy

ZOHAR 132-2

Data premiery

24102016

Formaty

CD

Nieco ponad dwa lata po dwupłytowym splicie z 1000Schoen (ZOHAR 070-2), Ab Intra powraca z nowym krążkiem. Po dwóch poprzednich wydawnictwach (ZOHAR 006-2) and „Supremus” (ZOHAR 026-2) na nowym albumie projekt prezentuje zapis jego poszukiwań na polu muzycznym. „HENOSIS” to odsłona sugestywnej podróży dźwiękowej; podróży jednoczącej (gr. henosis – jedność, zjednoczenie) przeciwieństwa na różnych poziomach symbolicznych. Dźwięki zawarte na albumie są próbą odzwierciedlenia transformującego procesu wyrażonego poprzez barwy, natężenia i częstotliwości. W tym sensie album stanowi zamkniętą koncepcyjną całość silnie oddziałującą na wyobraźnię słuchaczy.

Album wydany jako CD w digipaku, w ścisłym limicie do 300 szt.

 

ab_intra_wizual_henosis

Tracklista

HENOSIS I
HENOSIS II
HENOSIS III
HENOSIS IV
HENOSIS V

Recenzje

Vital Weekly:
The second release from Zoharum is by Ab Intra, who is no stranger to this label, after releasing 'Aura Imaginalis’ (not reviewed) and 'Supremus’ (Vital Weekly 826), as well as a double split CD with 1000schoen (Vital Weekly 937). I have no idea who is behind Ab Intra, yet I do know that the title of his latest CD stems from the Greek for 'unity’ or 'unification’.  He (assuming here actually) is someone who also loves his synthesizers, perhaps even of the modular variation like Schlienz, but his output is totally different. If Schlienz is good at playing the 'minimal’ card, then Ab Intra plays for the maximum output. In the five pieces (all noted by triangle symbols) he feeds his modular synth work to each other and then through what sounds
like a long line of sound effects, and the endgame is what could be easily classified as power drone music. It comes across as a bunch of tormented church organs that over the course over several hundred years have been left outside in the acid rain and just recently have been dusted off to play some music again. There is some intense unity in these sounds, going from rock/drone like in the opening piece to arpeggio in the closing piece; variation through unification, if you get my drift.

1uchem 1 okiem:
Druga z premier i jej syntetyczny charakter, niewiele wspólnego ma, co prawda z naturą, aczkolwiek słotna, jesienna aura jak żadna inna sprzyja jej odbiorowi.
Autorem „Henosis” jest Radosław Kamiński, od 2006 roku, prezentujący swą zanurzoną w mrocznym ambiencie twórczość pod nazwą Ab Intra. Większość z jego dotychczasowych wydawnictw ukazało się pod egidą gdańskiego Zoharum. Najnowsze nagrania to suma wcześniejszych doświadczeń dźwiękowych, doprowadzonych do najbardziej dojrzałej formy. To również, jak dotąd, najmroczniejsze i najbardziej przenikliwe wcielenie Ab Intra. Nie ma lepszej pory na premierę tego materiału.
Dźwiękowa metoda, od dekady kształtowana przez Kamińskiego doczekała się swojego najciekawszego ujęcia głównie za sprawą świadomej redukcji, do której doszło zarówno w narracji jak i brzmieniu. Autor wyhodował brzmienie na tyle masywne, przenikliwe i rezonujące, że mógł spokojnie ograniczyć warstwę formalną i fabularną. Odrzucił więc narracyjne budowanie opowieści, na rzecz prostego, bijącego bezpośrednio z brzmienia, oddziaływania. Zrezygnował z wszelkich kontrastów, detali, czy zdobień, na rzecz potężnego, dźwiękowego budulca, złożonego ze spiętrzonej wielowarstwowej tekstury. Syntetyczny masyw uderza i odurza swoją potęgą. Jego siła tkwi w starannie dobranych i współbrzmiących ścieżkach szumów, dronów. Plan brzmieniowy idealnie harmonizuje wysokie, piskliwe szumy z tęgimi basami snującymi się w dolnych rejestrach, oraz środkowymi pasmami przenoszącymi rozwibrowany syntezatorowy dron, dający złudzenie przetworzonych cyfrowo barw klawesynu, czy organów. Rozpięte w czasie struktury przesuwają się majestatycznie, niczym góry lodowe, sprawiając wrażenie trwania dźwięku. Dźwięku wielowymiarowego, którego warto odczuwać głośno, nie tylko uchem ale i ciałem. W tym celu Kamiński zastosował ciekawy manewr w postaci długiego, z wolna „głośniejącego” wstępu. Wymuszając niejako na słuchaczach podkręcenie gałki potencjometru do takiego poziomu, w którym nadchodząca kulminacja zabrzmi najbardziej okazale.
Lektura jego „Henosis” pochłania i pasjonuje przepychem spiżowych brzmień. Jednak ten dźwiękowy monument, równie fascynuje co przeraża mrokiem, chłodem, czy dojmującym odczuciem osamotnienia. Kamiński zrodził demona. Jego muzyka ma tą niesamowitą właściwość, że nie pozwala słuchaczowi oderwać się od niej myślami. Zniewala minorowym strojem, hipnotyzuje podskórnym rytmem i wszechobecnością dźwięku. Udało się twórcy zawrzeć w tych dźwiękach, i ich iście alchemicznym współistnieniu, jakiś duchowy byt, z którym spotkanie może grozić dotkliwą wiwisekcją własnego Ja . Materiał Ab Intra, to nie jest bowiem opowiadanie o duchach, teatralizacja, czy kreowanie nastroju grozy w oparciu o ambientową scenografię dźwiękową. To doświadczenie prawdziwie psychotyczne i przejmujące, konfrontujące słuchacza z uczuciem kosmicznej i wszechobecnej pustki.
Najbardziej adekwatnym określeniem jakie przychodzi mi do głowy podczas słuchania i pisania o „Henosis” to: „funeralny hymn”; ze wszystkimi znaczeniami jakie niosą ze sobą oba słowa. Mrok, lęk, zagadka zaświatów, uczucie pustki i utraty zostało wyrażone, nie kruchą, liryczną formą jak w ubiegłorocznym „Requiem ludowym”, a z bluźnierczym wręcz przepychem i przenikliwością dźwięku. I choć w swej pozbawionej słów, dźwiękowej abstrakcji Ab Intra sytuuje się na przeciwległym biegunie niż wspomniana kooperacja Adama Struga i Kwadrofonik, to równie mocno ściska za gardło.

FYH!
Z ambientem jest zupełnie jak z wolnym tańcem na szkolnej dyskotece w podstawówce: na początku nie do końca wiesz, co zrobić z rękami, ale jak już poczujesz temat, to płyniesz do samego końca z zamkniętymi oczami. To gatunek, który przy okazji najbardziej otwiera umysł i pozwala na ucieczkę w głąb siebie. Taki właśnie jest balansujący na granicy ambientu i drone’u album Radka Kamińskiego, tworzącego pod monikerem Ab Intra
Henosis składa się z pięciu części. Każda z nich niesie ze sobą nieco inny ładunek emocjonalny. I wbrew pozorom nie ma tu mowy o jakiejkolwiek powściągliwości. Otwierająca płytę kompozycja powoli pozwala wczuć się w klimat, serwując trafiającą z każdą sekundą coraz głębiej serię szmerów i industrialnych efektów. Utwór numer dwa to już drone’owy skrajny ekshibicjonizm, rozmontowujący słuchacza na drobne, rozedrgane cząstki. Wielowymiarowe, solidnie postawione pasaże dźwięków wywołują poczucie osamotnienia i napawają lękiem. To konstrukcyjny majstersztyk, który zamyka w otchłani własnych myśli, nie pozwalając na najmniejsze odruchy obronne, zupełnie jak w przypadku bohaterki netflixowego Stranger Things, nurkującej w głąb własnego umysłu.
O serialu tym wspomniałem nieprzypadkowo – utwór IV przynosi brzmienia mocno kojarzące się z klimatem syntezatorowej ścieżki autorstwa Kyle’a Dixona i Michaela Steina. Cały materiał sam w sobie zresztą również mógłby odegrać rolę znakomitego soundtracku do utrzymanej w podobnej stylistyce, trzymającej w napięciu produkcji filmowej. Album wieńczy pulsujące z pasją „Henosis V”, które pozwala rozładować emocje i spokojnie przejść do zwykłego, codziennego rytmu. Bez niego płyta mogłaby okazać się labiryntem bez wyjścia
Wydana po dwuletniej przerwie od ostatniego albumu, tegoroczna propozycja Radosława Kamińskiego to nie tylko jedna z najlepszych pozycji w katalogu całej wytwórni, ale i bardzo mocny punkt polskiej sceny eksperymentalnej w ogóle. Dawno nie spotkałem się z płytą aż tak silnie oddziałującą na sferę zmysłów i wyobraźni. Wrażenia, jakie kłębią się w głowie w trakcie przesłuchiwania materiału, naprawdę trudno jest opisać. Najlepiej po prostu samemu to wszystko usłyszeć.

Santa Sangre
Consistency is the word I would use to describe Ab Intra’s creations. Radek tries new things but never forgets about his previous releases, so there’s a link between the old and the new. “Aura Imaginalis” was a bit different, more imitative, deriving a lot from Scandinavian dark ambient of the late 90s/early 2000s. But if we take “Supremus”, the stuff from the untitled album shared with 1000Schoen and now “Henosis”, you could easily connect them with a thin, limpid, but very strong thread.
“Henosis” is monumental and powerful as hell. You can easily describe it as noise ambient, just like these older gems. But now there’s even more finesse hidden in these themes, heavy as a boulder, but always counterpointed with poignant melodies filled with drama, sadness and everlasting tragedy. Like the second track, which is possibly the most intense of the whole CD. We have the HNW (harsh noise wall) genre, so why couldn’t we protray this piece as ANW (ambient noise wall). I know that several people have already used this name, but from now on this will be my main reference for the music I’ll be identifying with the ANW term. A true maelstrom, the music of a world coming to an end. In flames and water.
I don’t know if it’s a derivative of limited technical or logistic possibilities or a conscious choice linked to the overall idea and concept of the project (I suppose the second option is actually valid), but this is once again a solely synth-based CD. No violins, pianos, field recordings or whatever other things which might work somewhere else, but would be totally unfit here.
As you’ve probably already figured out, I love it. It’s not the usual form of ambient which may be treated like background music filling the room in a non-intrusive manner. No, it forces your attention, pushes you to the corner and leaves you completely unarmed. I feel devastated and treaded into the ground, but man, that feels good. See for yourself that today’s dark ambient is not only Cyclic Law and Cryo Chamber, that its aggresive side does not equal industrial or PE influences. Even though the cover is not exactly a minor piece of art, check it, I dare you.

Raben – Report:
Großartige Werke pflastern den musikalischen Weg von Ab Intra, man denke nur an „Supremus” oder die starkeSplit Veröffentlichung mit 1000schoen. Letztere liegt nun schon wieder gut zwei Jahre zurück und mittels desvorliegenden „Henosis I-V” bringt man unter der Flagge von Zoharum ein neues Lebenszeichen hervor. Jenes ist ein Konzeptalbum, wobei Henosis dem Griechischen entnommen wurde und in etwa so viel wie 'Einheit’ bedeutet. Als Teil einer suggestiven Schallreise soll „Henosis I-V” verstanden werden, einer Reise, die Gegensätze auf verschiedenen symbolischen Ebenen miteinander verbindet, und so versucht man den Transformationsprozess auf dem Album wiederzugeben. Meine Erwartungen sind jedenfalls enorm hoch, was aufgrund des Backkataloges nicht
verwundert. Auf unruhigem Kratzen und Vibrieren beruht der Opener, wobei die typischen Trademarks von Ab Intra jedoch nicht lange auf sich warten lassen. Denn im folgenden Stück brechen sie hervor, die majestätisch und warm anmutenden Klänge, deren Atmosphäre feines Kopfkino ausbrechen lassen und sich schnell im Kopf einnisten. Spacige Schleifen sind es, die im dritten Teil ihrer Bestimmung nachgehen und der Vertonung einen entsprechenden Charakter verleihen. Man geht diese Ausrichtung noch weiter, hat man doch in der folgenden Komposition den Eindruck, Zeuge von kosmischen Wellen zu sein. Beim letzten Output erinnert mich das musikalische Fundament etwas an Atomine Elektrine, was im Resultat auch das darbietet, was „Henosis I-V”
verkörpert- spaciger Ambient, angereichert mit leicht experimenteller Schlagseite, aber auch dem Bestandteil finsterer Komponente.
Ab Intra hat auch in diesem Fall ein gutes Album bewerkstelligen können, welches aber in der Einheit nicht unbedingt als Dark Ambient durchgeht. Der leicht spacige Charakter hat aber Schmackes und zeigt das polnische Projekt letztendlich von einer leicht geöffneten Seite. Keine schlechte Entwicklung will ich meinen, Freunde des Projektes hören rein.