Numer katalogowy

ZOHAR 103-2

Data premiery

13/07/2015

Formaty

CD

MACIEK SZYMCZUK

Music for Cassandra

Numer katalogowy

ZOHAR 103-2

Data premiery

13072015

Formaty

CD

„Music for Cassandra” to najnowsza solowa płyta Maćka Szymczuka. Dziesięć nowych utworów składa się na muzyczną opowieść o mitologicznej Kasandrze i o śmierci – jako sile wszechogarniającej i nieuniknionej. Rytm kroków Śmierci, która jak na średniowiecznych rycinach kroczy przez świat, wyznacza oś, wokół której Maciek Szymczuk buduje swoje utwory.

Mimo mrocznego tematu płytę przepełniają jasne i przestrzenne utwory – nastrojowe ambientowe pejzaże splatają się tu z melodyjnymi kompozycjami. Na „Music for Cassandra” Maciek Szymczuk odwołuje się do klimatu swoich poprzednich wydawnictw – kojącego i głęboko kontemplacyjnego. Medytacyjna, czasami transowa aura towarzyszy nam przez całą czterdziestominutową – wyłącznie instrumentalną – płytę, na której słyszymy brzmienia m.in. instrumentów smyczkowych, dętych i perkusyjnych.

Premiera będzie miała miejsce podczas Ambient Festivalu w Gorlicach (11 lipca 2015 r.), na którym Maciek Szymczuk zagra koncert promujący swoje najnowsze wydawnictwo.

Podobnie jak do poprzedniej płyty („Clouds”, Zoharum 2013), do „Music for Cassandra” dołączony będzie muzyczny dodatek. Na Bandcampie udostępniony będzie singiel, na którym, oprócz utworu „The Seer” znajdą się cztery remiksy utworów z Music for Cassandra (Micromelancolié, Gaap Kvlt, Echoes of Yul, Kuba Łuka), które stanowią doskonałe dopełnienie płyty Maćka.

Album został wydany w digipaku i jest on ściśle limitowany do 400 sztuk. Okładkę zaprojektował Tomasz Gut. Za mastering odpowiada Kuba Łuka.

IMAG2200

Tracklista

01 Serpent’s Tongue
02 She Who Entrangles Men
03 The Seer
04 Helen’s Golden Veil
05 In the Belly of Weapon
06 Spoil of War
07 Infinite Sadness of Being Right
08 Let My Life Be Done
09 Last Lament in Death
10 I am Free

Recenzje

Polifonia (Bartek Chaciński / Polityka):
…Zupełnie innego rodzaju emocje, klimaty ambientowe, momentami nieco coilowskie i muzykę powstającą w oparciu o precyzyjne, potężne brzmienia syntezatorowe proponuje z kolei na albumie Music for Cassandra Maciek Szymczuk. O jego muzyce zdarzyło mi się wspominać na blogu i choć odwołuje się ona też do trochę wydeptanych ścieżek 4AD (nawet mitologiczna tematyka jakoś się z tym zazębia) i mrocznej muzyki elektronicznej, zawsze przekonuje mnie elegancją i brakiem przeładowania. Tutaj warto zacząć od The Seer, który jest kwintesencją jednego i drugiego. W Helen’s Golden Veil nie przekonały mnie samplowe (albo przetworzone) smyczkowe aranżacje, ale za każdym razem przy słuchaniu uwagę przykuwała druga część albumu. Wyrazisty brzmieniowo, mocny i kontrastujący wręcz pod tym względem z całą resztą Spoil of War (który też uświadamia, że płyta ma duże spektrum dynamiczne i warto iść za radą z okładki, słuchając jej dość głośno), a potem elegijny i stylowy utwór świetny już właściwie z tytułu: Infinite Sadness of Being Right. Ten ostatni daje złudzenie niekończącej się sekwencji schodzących w dół akordów. A Let My Life Be Done – właśnie z pewnymi odniesieniami do 4AD – to chyba kulminacyjny punkt albumu, zrealizowany świetnie, z dużym jak na ten album rozmachem, ale też pełną kontrolą…

Gazeta Wyborcza:

W pierwszym kontakcie z nową płytą Maćka Szymczuka pomyślałem o… The Smashing Pumpkins. Wykorzystana w oprawie graficznej płyty czcionka i zdjęcie na okładce kojarzą się z ich albumem „Adore” (który zawierał zdjęcie z Katowic, gdzie mieszka Szymczuk). Jeden z utworów nazywa się „Infinite Sadness Of Being Right” – przypomina to tytuł płyty „Mellon Collie And The Infinite Sadness”. Zresztą wiele z tytułów Szymczuka brzmi jak te wymyślone przez Billy’ego Corgana.
Czy to zamierzone – nie wiem. Muzyka z „Cassandry” niewiele ma wspólnego ze Smashing Pumpkins. Szymczuk pracuje na programach komputerowych, a nie na gitarach. Obok syntetycznych dźwięków umieszcza sample, np. trąbki czy smyczków. Piosenki nie mają słów, ale ciąg tytułów układa się w opowieść o przepowiedni, wojnie i śmierci. Jest w niej miejsce na Helenę i na pobyt „w brzuchu broni”, czyli w koniu trojańskim. Na rusztowaniu mitycznej narracji o Kasandrze, której proroctw nikt nie chciał słuchać, Szymczuk ułożył serię pobudzających wyobraźnię, ale przystępnych utworów.
Muzyk sprawnie porusza się po terytorium ambientu i okolic, ale melodyjne, klimatyczne utwory z „Music For Cassandra” można uznać za muzykę filmową, i to wysokiej próby. Liryczny fragment „Helen’s Golden Veil” posuwa się na skali przystępności niemal do motywu „Falling” ze ścieżki dźwiękowej „Miasteczka Twin Peaks”, ale kończy się bliżej stylistyki Trenta Reznora. To właściwie piosenki. Do większości utworów Szymczuk dodał rytmy, np. w mrocznym „Spoil Of War” dyskretne, a w „Last Lament In Death” na pierwszym planie. Najbardziej z płyty lubię moment, gdy na odrealnione, nawiązujące do brzmienia tabli „Let My Life Be Done” spadają pojedyncze, coraz gęstsze uderzenia bębnów, z których wyłania się rytm – za każdym razem mnie to zaskakuje.
Operując podstawowymi środkami: rytmem i tempem, melodią, barwą dźwięku, obróbką efektami dźwiękowymi Szymczuk, stworzył bardzo dobry, różnorodny album. Przez 44 minuty rzecz trzyma dramaturgię i może się podobać słuchaczom nie tylko ambientu czy muzyki eksperymentalnej. (Jacek Świąder)

ChainDLK:
A Friedrich Schiller’s quote, „Give me back my darkened senses, I’ll be gladly blind by choice”, reveals the theme of this release: the mythological figure of Cassandra. As a concept-album, the tracks are conceived as movements of a long piece and apparently feeble tracks make sense in the context of the other tracks.
The musical tale starts with „Serpents’ Tongues”, an introductory track to „She Who Entangles Men” and the musical form is suddenly exposed: upon an almost ambient texture a mid-tempo beat tries to collide with the overall sense of sadness. „The Seer” reveals an almost synth-pop influence with the melody of the second part of the track while „Helen’s Golden Veil” returns to a more solemn melody and „In The Belly Of The Weapon” is a dark ambient interlude to „Spoil Of War” whose guitar introduction is resolved in a track, „Infinite Sadness Of Being Right”, entirely based on a beautiful synth line slowly developed. The resonance of „Let My Life Be Done” marks the final part of this release with the return of drums. „Last Lament In Death” is a static dark ambient subtle texture and „I Am Free” close this release at the crossroad of ambient and synth-pop.
The uncertainty of the musical direction is the result of the effort of depicting the many sides of the myth and exploit this sound palette to escape from a mere mimesis of the story. It’s worth a careful listening.

Vital Weekly:
Maciek Szymczuk has been going for many years and has had releases on Mik Musik and Zoharum, solo and as part of Aabzu (see Vital Weekly 937) and he continues his ambient 'pop’ music on his latest 'Music For Cassandra’. There is a bit of rhythm, some piano and guitar, lots of atmosphere and Szymczuk is your man to guide you in this doomy and moody world. All of this is rather simple in terms of composition: rhythm ticks away, a bit of piano chords, some on the guitar and washes of synthesizers. Most of the time it sounds like gently passing like clouds in the sky; a sky at twilight time, shimmering with darkness. Taking its title from Friedrich Schiller, there is a darker, romantic notion over this music, one of despair, spleen, weltschmerz, or whatever you prefer (’Infinite Sadness Of Being Right’ is one of the titles, 'Last Lament In Death’ another; there you go). It is also filled with musical notions, as Szymczuk doesn’t want this to be fully abstract and alien, when it comes to the use of drones. Sometimes it’s a bit grittier and dirtier, such as 'Let My Life Be Done’ (what did I say about titles?), and more rock-like. Maybe a bit out of place, but it also provides a needed counterpoint, a different angle (angel?) to the music. It is cold outside, it is grey and the mood is sad: yes, Szymczuk knows how to make the right move.

African Paper
Kassandra, die trojanische Königstochter, die die Zukunft voraussagen kann und zugleich gestraft ist, für immer ungehört zu bleiben – wie würde ihr Ruf klingen, wäre er Musik? Wäre er schrill und hysterisch, um voller Verzweiflung gegen die tauben Ohren derer anzukämpfen, die ihr Fatum vergessen und verdrängen? Oder wäre er ganz leise, kaum hörbar, im diffusen Rauschen der Welt verhallend? Maciek Szymczuk entwirft in seiner „Music for Cassandra“ eine Figur, die längst Teil des Schicksals geworden ist, das sie voraussagt, und die der Taubheit und Indifferenz ihrer Adressaten eine genügsame Abgeklärt entgegen setzt, die – vielleicht aus Liebe zu den ihrem Untergang geweihten – nicht frei von Wehmut ist.
Tatsächlich hat man recht wenig in der Hand, um solch eine Deutung festschreiben zu können, doch so sehr man der Offenheit von Szymczuks rein instrumental gehaltener Musik auch Rechung tragen sollte, implizieren Songtitel wie „Infinite Sadness of Being Right“ oder „I Am Free“ eine ebenso deutliche Sprache wie die schönen unaufdringlichen Melodien, die sich dezent hinter entspannten minimalen Takten verstecken, nicht weil sie etwas zu verbergen hätten, sondern weil sie die Reichweite ihrer eigenen Ausdrucksfähigkeit niemals überschätzen würden.
In ihrem Mythos war Kassandra nicht nur die mit dem kohlschwarzen Augen, die Tod und Untergang sah, sondern auch die Fremde, fremd weil ungehört, später enführt aus ihrem verwüsteten Land, fremd unter ihren Landsleuten, auch in ihrem Geschlecht – dronige Ambienttracks von plastischer Machart wie „She Who Entangles Men“ und „Helen’s Golden Veil“ referieren auf Kassandras Ahnung von Helena, die als erste Schicksalsfrau der Antike die damalige Welt einzig durch ihre passive Anziehungskraft ins Wanken bringen sollte. Auch ist es die Hand einer Frau, der eifersüchtigen Gattin ihres Entführers, durch die Kassandra am Ende sterben wird – in „Last Lament In Death“ gibt Szymczuk auch dem finalen Kapitel ein retardierendes Element voll melancholischer Schwere.
Stellenweise gerät die Musik jedoch derart friedvoll, dass sich die Vorstellung von einer trotz allem guten Prophezeihung aufdrängt, Szymczuk gestaltet dies aber mit einem durchaus soliden Ensemble an Ideen. Bisweilen untermauern überraschend wuchtige Dröhnwellen, von Eispickelbeats segmentiert, den hochemotionalen Subtext der Musik, und hier und da meint man, einen klassischen Songanfang zu erleben – Kirlian Camera hätten in den frühen 80ern ganze Songs aus Passagen gemacht, die Szymczuk hier in einigen Sekunden abhandelt.

Santa Sangre
Let’s see what this Maciek guy has to offer this time. I always find it interesting how someone who seems like quite a joyful fellow is able to produce such emotional, introspective pieces of music. Is it but a play between musician and listener, or is a sincere exposition of the artist’s inner self, stripping his soul layer by layer not by words, but by music? We liked Maciek Szymczuk’s previous album, “Clouds”, also released by Zoharum. He’s also one half of the Aabzu venture and when I write these words the very fresh album by his first project, Another One, should be out and ready to rock.
According to the label “Music For Cassandra” is based on the character of Cassandra from Greek mythology, but obviously you can invent your own concept as this kind of sound is always ready and willing for other interpretations (remember, your own is always right). Basically, the musician continues the journey he began on “Clouds”. He’s still trying to make things harder in terms of describing the atmosphere in one word. So for people who like labels this might need a little bit of effort. That doesn’t mean that the album is difficult to absorb, not at all. It’s rather easy to listen and doesn’t really require much attention. You can meet Cassandra during the cleaning of your windows or making dinner and it won’t interfere with your peace of mind at all. Yet if you dare to look closer to “Music For Cassandra”, you’ll realize that it’s not sad, but it’s not happy music either. It’s not dark nor light. The atmosphere seems vague and indefinite, even though the music itself is clear and well-sounding. Like when you wake up and forget what your dream was about. One that may seem like a nightmare, but you realize that it was actually pretty cool. Or a beautiful dream the sharp edges of which are immediately lost in the fog of daylight.
The album contains a lot of good melodies, sometimes reminiscent of something you already heard on a different album by a different artist, but in a final conclusion it has a Szymczuk touch, so to speak. Can’t say a bad word about the production either. It’s ambient, but one based on melodies, delicate rhythms and harmonies rather than drones. Made mostly with the use of digital synths and effects, yet enriched here and there with the samples of strings and wind instruments. The warm production and the overall class of the musical structures make me forget about the artificial provenance of the majority of the tracks. Of course, there’s nothing wrong with electronic coldness, I like this kind of music, I just want to underline the feeling that on “Music For Cassandra” there’s a human being behind them.
Favourite tracks? “Spoil Of War” with its opening, very intense guitar-like drone that gradually vanishes and gives a place to atmospheres reminding me of Echoes Of Yul, which as far as I know Maciek appreciates as well. And the following composition, “Infinite Sadness Of Being Right”, soothing and nostalgic. Maciek doesn’t discover America, he doesn’t discover himself again either. He does what he likes best and – at least on this stage of his career, if we can speak of something like a ‘career’ in the ambient world – he’s not interested in changing directions. Anyway, he has other projects for other explorations. Good for him. Good for us.

Necroweb:
Meisterhaft! Also, wenn hier etwas von Beginn an klar war, dann die Tatsache, dass die Erwartungen des neuen Werkes vom Ausnahmekünstler Maciek Szymczuk verdammt hochgesteckt waren. Dessen letztes Album “Clouds” war bereits ein fulminantes Hörerlebnis und was kann einem der Künstler Schöneres bieten, als die gesteckten Erwartungen auch tatsächlich zu erfüllen – Wahnsinn! Auf vorliegender Publikation wird es mystisch und die Titelgebung serviert zugleich die basische Ausrichtung, wobei uns der Musiker nun also mitnimmt auf eine Reise zur mythologischen Figur Cassandra. Jene besaß die Begabung der Weissagung, konnte jedoch trotz ihrer Vorhersehung das aufkommende Unheil nicht abwenden, weshalb Ihr eigentlich Fluch statt Segen geschenkt wurde. Dies schien ein gewisses Interesse bei Maciek Szymczuk zu erwecken, weshalb dieser nun seinen musikalischen Ambitionen auf “Music For Cassandra” freien Lauf ließ, und wo sich abermals schnell dessen Stärken präsentieren – ruhig, einfühlsam, verhalten, geheimnisvoll, aber mitunter auch sehr emotional. Sicher überwiegt hier die düstere Komponente, was aber nichts an der Gegebenheit ändert, dass hier einem beständigen Wechsel aus Nachdenklichkeit und Schönheit nachgegangen wird. Warme Melodiebögen sind dabei etwas, was man besonders gut zum Ausdruck verbringen mag, wobei gerade “The Seer”, das folgende “Helen’s Golden Veil” und “Infinite Sadness Of Being Right” diesbezüglich sehr hochwertige Kost verkörpern.
Nicht aufdringlich, sondern alles perfekt aufeinander abgestimmt und entsprechend umgesetzt, so nimmt die Geschichte um Cassandra ihren Lauf, welche für Stunden begeistern kann und ein weiteres Highlight im Schaffen von Maciek Szymczuk darstellt – ich bin begeistert! Was bleibt, ist ein Werk voller Schönheit, dessen emotionalen Elemente mitunter mächtig unter die Haut gehen, und die abermals mittels ambienter Klangteppiche verwoben und umgesetzt wurden – meine absolute Empfehlung!

Ver Sacrum:
La Zoharum, piccola etichetta polacca, si è ormai ritagliata da tempo un suo spazio in ambito dark-ambient, elettronico e sperimentale. Ha in catalogo nomi del calibro di Maeror Tri e Rapoon e continua a pubblicare a ritmo continuo produzioni interessanti e stimolanti. Ora è la volta di Maciek Szymczuk, artista elettronico ambientale con alle spalle diversi album. Il suo nuovo lavoro si intitola Music For Cassandra ed è dedicato al mito di Cassandra. La tematica è quindi molto oscura e si concentra sugli aspetti tragici del mito soffermandosi sulla Morte vista come una forza pervasiva a cui non si può sfuggire. Musicalmente invece ci troviamo di fronte ad un ambient di impianto classico non lontana dall’estetica codificata da Brian Eno. Le atmosfere sono serene e solo in alcuni momenti tendono ad essere oscure. Quindi, a dispetto del tema tragico trattato, la musica è pacata ed evoca stati di quiete e di introspezione. Siamo dalle parti di un “isolazionismo” che conduce verso paesaggi sconosciuti dell’anima. Lo stile è così in linea con la produzione precedente di Szymczuk, tesa a una “deep music” contemplativa e rigorosa. La struttura è costituita da ipnotici tappeti di synth anche se, in alcuni casi, vengono inseriti elementi ritmici e altri strumenti come gli archi. Chi segue l’ambient e l’elettronica non faticherà ad apprezzare l’album anche se ci troviamo di fronte a un genere inflazionato. Non è comunque un prodotto inutile nel “mare magnum” della galassia ambient e ha una sua “cosmica” bellezza di fondo. Music For Cassandra è stato presentato l’11 luglio al 17° Ambient Festival di Gorlice. L’album costituito da 10 tracce per una durata di circa 40 minuti ed esce in una bella confezione digipack in ‘un’edizione strettamente limitata di 400 copie.

Felthat:
40 minutes is a mighty gesture when it comes to the format of the music composed. It’s about the right size and it gives plenty of opportunity to enjoy even the most sophisticated and elaborate sounds to the extent of something lasting.
Maciej Szymczuk, polish artist who is very active within the area of ambient, post-techno, psychodelic voyages and sound art experiments with plenty of other genres.
When I listen to Maciek’s productions it always beats me how much you can pack into an album with so much differential creative processes and yet give it a feel of something more than just a repeated clichee of particular genre.
It is more than just that. He is into creating the whole concept idea which brings me to mention the current one which is an old myth of Cassandra. Death, walking into her footsteps somewhat elevated to the level of very intimate experience which we all encounter at some point, but also our age helps us to acknowledge this even at larger scale.
Ambience of electronics and subtle beats – they all contribute to the fact that the album’s ethereal atmosphere has plenty to reveal listening after listening after listening – a great asset if you ask me.

Mentenebre:
Maciek Szymczuk vuelve a consolidarse como uno de los maestros dentro de la música experimental. Sus obras son dechados de buen hacer, viajes a lo inhóspito, a lo desconocido; verdaderas experiencias acústicas rebosantes de inefabilidad que consiguen evadirnos por momentos de la presión atmosférica. Su profusa carrera discográfica está marcada por trabajos en solitario y en colaboración con otros músicos, como es el caso de Aabzu, el cual conforma junto a Łukasz Szałankiewicz. Sin embargo, no es el momento de ahondar en esos derroteros, ya que el ejercicio en solitario de este genial artista llenará sobradamente nuestro espacio disponible.
Maciek propone en “Music For Cassandra” una selección de cortes de espíritu oscuro y misterioso; música expansiva, puramente instrumental, pausada y rítmica, en plena consonancia con el downtempo. Eventualmente, los ritmos desaparecen para tomar forma de loops vestidos con melodías enigmáticas que afloran en los sueños más incomprensibles. 'In The Belly Of The Weapon’ es un ejemplo idóneo para materializar este esquema descriptivo.
Otros recursos a destacar son los trazos lineales de drones que se disuelven en melodías sueltas, repletas de magia, tal y como atestigua ‘Spoil Of War’; o geniales ejemplos de música lunar, que personalmente hacen evocar alguno de los mejores momentos de Coil, representados en ‘Infinite Sadness Of Being Right’.
Lo más embriagador de la música que emana del nervio creativo de Szymczuk es que puede ser escuchada en repetidas ocasiones sin alcanzar jamás el tedio. Se descubre como una banda sonora perfecta para corazones ocultos bajo el permafrost. Composiciones gélidas y contundentes que crecen como aludes de nieve en montañas escarpadas.Maciek Szymczuk – „Music For Cassandra”
Para mí, el tema estrella de “Music For Cassandra” se encuentra situado en la octava posición de este genial CD. Su título es ‘Let My Life Be Done’, y logra descubrirse como una simbiosis entre el martial más recatado y un ambient cargado de elegancia. El artista no deja de demostrarnos en ningún momento su magistral uso del sintetizador; a base de notas expansivas consigue colorear paisajes desconcertantes y magnificentes.
Grandes tonadas siguen sucediéndose una tras otra a lo largo de los casi tres cuartos de hora que dura este laudable disco. “Music For Cassandra” es, posiblemente, el mejor trabajo realizado por Szymczuk hasta la fecha. Además, la presentación del mismo ha sido realizada con altas dosis de mimo y elegancia. Se ofrece en un digipack de seis paneles en el que se combina un fondo mate con ilustraciones en papel brillante, lo que crea un agradable contraste cromático al ser observado.
Si no conoces el gran legado sonoro de Maciek Szymczuk, “Music For Cassandra” es el trabajo perfecto para adentrarse en su admirable universo.

Darknation
Poprzedni album Maćka Szymczuka co jakiś czas wraca do mojego odtwarzacza w sypialni. Najnowszy materiał jest bardziej instrumentalny i na pewno stanowi kontynuacją poprzednich dokonań.
Tak więc nie ma rewolucji w zamian otrzymujemy chyba najbardziej przemyślane wydawnictwo, przynajmniej z tych które ja miałem przyjemność posłuchać. Maciek w niezwykle przemyślane sposób łączy elementy delikatnej orientalnej elektroniki z ambientem. Każdy z utworów stanowi odrębną historię, są przyjemnie zróżnicowane i dobrze muzycznie przemyślane. W efekcie powstała płyta przyjemnie kojąca i wyciszająca.
‘Music for Cassandra” głównie zaskoczyła mnie świetnymi melodiami oraz filmowym nastrojem. Utwory są na tyle melodyjne by sięgnął po mnie nie tylko zasłuchany fan gatunku. Aranżacyjnie także sporo się tutaj dzieje, każdy numer ma swoją dramaturgię i odpowiedni klimat. Całość razem z odpowiednim brzmieniem robi zwyczajnie swoją robotę. Ta płyta ma w sobie trudną do opisania elegancję i po prostu chce się do niej wracać. W dzisiejszych czasach gdy sporą część płyt skraca się przesuwając suwakiem po ekranie monitora, tutaj ani przez chwilę nie będziecie mieć na to ochoty. Świetny, przemyślany album.

Kvlt.pl
Po raz kolejny odbiegam tematem od szajsu, który Wam zazwyczaj serwuję. I po raz kolejny tykamy się ambientu. Jeśli pamiętacie, nie jestem jakimś akrobatą tych rejonów, aczkolwiek potrafię docenić. Tym razem będę doceniał płytę niejakiego Maćka Szymczuka, artystę płodnego i aktywnego w polskich rejonach ambientowych. Cóż, pajechali.
Music for Cassandra to płyta czarująca. Te czterdzieści minut, jakie nam zapewnia, wypełnione jest dziwacznym spokojem i specyficznym klimatem. Nagranie, co można łatwo stwierdzić (chyba, że jesteś na poziomie rozwojowym ameby. W co wątpię. Umiesz przecież czytać.) dotyczy mitologicznej Kasandry, królewny trojańskiej, która miała nieprzyjemność przewidywać przyszłość. I na domiar złego nikt jej nie wierzył, co się przyczyniło do upadku Troi podczas całej tamtej awantury o Helenę. Wracając do płyty, tematyka jest raczej ponura, nazwy kawałków też nie za wesołe. Spodziewać się więc można mrocznej atmosfery. I faktycznie, jest całkiem mrocznie, choć jednocześnie, jak wspomniałem, spokojnie. Do tego bardzo przestrzennie. Nie powiem, podoba mi się takie zestawienie. Działa relaksująco i kojąco. Jeśli już miałbym porównać to do wizualiów, to myślę, że dobrym motywem są góry nocą. Dźwięki tu są dość chłodne, do tego melodyczne i lekkie. Do tego płyta jest naprawdę ładnie wyprodukowana. Nuty pochodzą z komputera, co nie przeszkadza i nikomu nie powinno. Słuchanie jej jest po prostu przyjemne. Łatwo też przy niej zasnąć, mimo, że nie jest nudna ani wtórna. Powtórzę się, ale co tam: uspokaja. Kolejne utwory płynnie się zmieniają, nie wytrącając słuchacza z rytmu i utrzymując w rozmarzonym stanie ciała i ducha. Porwałbym się nawet na twierdzenie, że potrafią dostarczyć doświadczeń z pogranicza stonera, choć na pewno nie aż tak poćpanych. To jej magia, potrafi zaczarować słuchacza i wprowadzić w stan swobodnych przemyśleń. Jak dla mnie to właśnie dobry ambient. Mimo, że nie ma tu nic niesamowitego, a kolejne utwory są dość przewidywalne i łatwe do rozgryzienia, to mi się podoba. Świetna rzecz, by puścić sobie po ciemku, zapalić fajkę i snuć kolejne przemyślenia. Albo, żeby się zdrzemnąć.
Zdaję sobie sprawę, że recenzja wyszła mało konkretna, ale nie jestem pewny, co jeszcze miałbym tu napisać. Nie ma sensu opisywać poszczególnych utworów, gdyż pojedynczo nie są istotne. Płyta jest warta słuchania w całości, rozdrabnianie jej jest głupotą. Przyjemna pozycja i jeżeli nie posiadasz jeszcze żadnych płyt w takim klimacie, warto się zainteresować kupnem. Jeżeli posiadasz to albo: a) jesteś psychofanem ambientu, nie rozumiem Cię i powinieneś kupić, albo b) możesz sobie odpuścić, bo w sumie nic nowego tu nie ma. Ot, ambient jaki znamy i lubimy.

Mentenebre
Partendo da una personale rivisitazione sonora del mito omerico di Cassandra, il polacco Maciek Szymczuk firma il suo settimo lavoro solista di lunga durata facendo leva soprattutto su un profilo funebre, cesellato calcando la mano sull’inesorabilità della morte e del fato. Anticipato dall’EP „The Seer” (disponibile su bandcamp e arricchito da inediti e da alcuni pezzi remixati), l’album si attesta a metà strada tra la colonna sonora e l’ambient oscura, avvicinandosi spesso alle soluzioni di certi Dead Can Dance, divise tra rimandi all’antichità, velate partiture tribali e profondi suoni celebrativi tesi a descrivere il mistero ancestrale. I nove brani trovano fondamento in lenti movimenti di synth, elaborati su frequenze bassissime che suggeriscono un’oscurità cerebrale. A rifinirli intervengono tenui percussioni e ritmiche da laptop, nonché alcune melodie che sembrano far straripare i suoni in un liquido denso e sognante. Le strutture circolari rimandano ad una calma serafica e torbida al tempo stesso, su cui regnano incontrastati pathos e malinconia. Minime variazioni di stampo rumoristico e loop ipnotici variano di poco architetture massicce accostabili a sinfonie elettroacustiche plumbee. Solo il capitolo conclusivo tenta una spinta ulteriore spingendosi verso una fredda sinteticità, forse utile a tradurre il momento cruciale della morte e dell’oscurità che vi è oltre. L’ottima resa audio atta a sottolineare le partiture baritonali e l’eccellente confezione in digipak a sei pannelli decorata da figure laminate fanno da contorno ad un’opera che brilla sia sotto il profilo tecnico che artistico. Ideale colonna sonora per una situazione mitica. Limitato a 400 copie

Puszka Pandory
Wysoko została podniesiona poprzeczka przez Maćka Szymczuka na prześwietnej płycie „Clouds”, która miała swoją specyficzną aurę i bardzo interesujący koncept, a i muzycznie wykraczała poza pewne standardy w bardzo szeroko pojętej muzyce klimatycznej. Nie było to tylko i wyłącznie zasługą gości na tym materiale, choć to, co udało im się stworzyć razem z autorem firmującym to wydawnictwo, było chwilami po prostu niesamowite i wręcz bajkowe, a całość materiału dostała się, z tego co pamiętam, do mojego topu kilkudziesięciu najlepszych wydawnictw 2013 roku. Do „Music For Cassandra” MACIEK SZYMCZUK przyłożył się, zgodnie z niepisaną zasadą ‘samotnych żagli’, autonomicznie i postanowił tym razem, że popłynie sam. Być może narzucił to sobie już od razu, postanawiając instrumentalnie, bez słów, bez wokali i bez gości rozprawić się z jemu bliską tematyką tytułowej wieszczki Kasandry oraz wszechobecnej śmierci, kto wie?… W efekcie otrzymujemy wydawnictwo zdecydowanie elektroniczne, nastrojowe, przestrzenne, bardzo osobiste i rozpisane na swój sposób dramaturgicznie niczym dobra sztuka teatralna, a przy tym nie epatujące ambientową jednostajnością. Rzecz to bardzo spójna, a jednocześnie wielowymiarowa, bowiem zdarzają się tutaj fragmenty bardziej standardowe, melodyczne i można by rzec, że wzniosłe, ale i takie, zwłaszcza w środkowej części albumu, kiedy dźwięki wprowadzają w swoisty trans („In the Belly of the Weapon”), albo zapowiadają nastrój hałaśliwym wstępem („Spoil of War”). Na podstawie tylko dwóch pełnych albumów oraz nagranego razem z SLOWTION krążka „Ways” trudno mi pisać, że MACIEK SZYMCZUK ma swój pełnoprawny styl muzyczny, bo tu i ówdzie słyszę jednak pewne wpływy z zewnątrz i pewne takie niezdecydowanie, a właściwy odbiór „Music For Cassandra” utrudniają mimo wszystko potęga, koloryt i różnorodność poprzedniego albumu, jednak uważam, że w swojej klasie ten kompozytor pozdawał wszystkie egzaminy, nawet jeśli chwilami zaglądał kolegom przez ramię i przepisywał nuta w nutę to, co mogło się przydać do końcowego wyglądu jego pracy.