Numer katalogowy

ZOHAR 018-2

Data premiery

21/03/2011

Formaty

CD

OUROBOROS

Opus Tartari

Numer katalogowy

ZOHAR 018-2

Data premiery

21032011

Formaty

CD

Ta płyta to blisko 55 minut dark ambientu o ezoterycznym zabarwieniu, pełnego niepokojących dźwięków i pięknych żeńskich wokaliz.

Podobnie, jak podczas poprzednich sesji Marco Grosso zaprosił do współpracy wyjątkowych gości. Tym razem jest to sopranistka Nona Luna, wokalistki: Sorath Isis, Aleph Zero, Malice. ‘Opus Tartari’ to w pełni premierowy materiał, który w odczuciu samego kompozytora, jak i wydawcy jest najbardziej dojrzałym albumem w całej dyskografii Ouroboros.

Tracklista

1 – SIGILLUM SOLIS
2 – PAVOR NOCTURNUS
3 – ACQUA REGIA
4 – ARTIFEX III
5 – OPUS TARTARI
6 – PULVIS SOLARIS
7 – CORPUS MUNDUM

Recenzje

Chain DLK
The new album from OUROBOROS, the musical project of Marco Grosso with the aid of guest musicians as Nona Luna and Sorath Isis, is an homage to hermetic and esoteric philosophies. Musically speaking, this is ethereal music where soprano voices sings above quiet drone soundscapes.
„Sigillum solis” opens the album with a quiet, but dark, soundscape and a solemn line of synth until the litanies spoken by Malice give a ritual blend to the whole construction. „Pavor nocturnus” is a small ritual based on vocal loop. „Acqua regia” is a dark ambient tune brightened by the voice of Nona Luna. „Artifex III” is an almost dancey interlude for the second part of this album. The title track is a sonic reconstruction of a ritual. „Pulvis solaris” is entirely centered on the wonderful voice of Nona Luna. „Corpus mundum” close this journey with oriental beats that stops only for the soprano voice over a quiet soundscape after whom the sound of an organ opens the way for the return of the beats.
This is an album that require careful listening to unveil his hidden beauty but it worth the effort. Nice.

Metalcentre
2.30 nad ranem to idealna pora do opisywania „Opus Tartari” włoskiego zespołu OUROBOROS… Za oknem mrok, nocna cisza, świat śpi uśpiony przedwczesnym przedwiośniem… błoto i wilgoć…
Mam wrażenie – słuchając „Opus Tartari”, że czekam na coś… Spokojne, hipnotyczne dźwięki zwiastują nadejście… ale czego lub kogo? Rytmiczne bębny wzmagają napięcie… Lęk, a może niepewność? Tajemnicze deklamacje, bardzo sakralne niczym ewokacja rytualnie przywołują to na co czekam… Syntezatorowe melodie, delikatne ale zarazem psychodeliczne trochę mnie uspokajają…
…Wilki! Słyszę ich wycie? To za oknem? Niemożliwe… Ktoś się śmieje… Strach zaczyna mną manipulować… Operowy lakrimalny śpiew kobiety wwierca się przez uszy do mózgu wprawiając go w transową wibrację… Czy źródło niepokreślonego lęku jest na zewnątrz, czy tkwi we mnie?… Poddaję się… nie opieram… Kobiece zawodzenie chwilami wchodzi w nieprzyjemne dla uszu rejestry…
… Lubię muzykę barokową… Tak, ktoś gra na klawesynie… Już nie wiem gdzie jestem… Dzwony podkreślają powagę sytuacji… Nagła teleportacja… Jakby przestrzeń kosmiczna… Słysze pulsującą aparaturę… Ale kto szepcze? I dlaczego to brzmi jak łacina?…
… To chyba był sen… Znowu obudziłem się… Ale gdzie? Mrok i chłód… Słyszę etniczne pulsacje, elektroniczne dźwięki i brzmienia… Znów ktoś gra na klawesynie… A może to echo wydobywające się z głębi jaskiń? Moja orientacja allopsychiczna została spowita przez hipnotyczne pejzaże syntezatorowych dźwięków i sampli… Wszystko mi się miesza… Barok z operą. Podziemie z kosmosem… Jednak podążam za cieniem tego, na którego czekałem… On, zdaje się jakby mnie prowadził przez te krainy dźwięków i mrocznych emocji… poprzez mistyczne portale…
Teraz już wiem, że ten na którego czekałem, ten który prowadził mnie po piętrach Tartaru to – JA zwodzony własną wyobraźnią.

Darknation
Coraz bardziej zaskakująca Zoharum Records tym razem postawiła na włoski projekt Ouroboros. Ponoć Marco Grosso tworzy muzykę pod tą nazwą od 2004 roku, ale jego twórczość dotychczas było mi nieznana. „Opus Tartari” zawiera blisko 55 minut muzyki którą nie jest łatwo sklasyfikować. Ja styl Grosso nazwałbym antycznym dark ambientem. Zaczyna się klasycznie dark ambientowo – fajne buczenia, głosy dzwonów i powoli przedzierające się tajemnicze szepty. Od razu słychać fajny klimat tajemniczości i swoistego szaleńczego opętania. To jakby zapowiedź jakiegoś nieznanego rytuału…
W drugim kawałku („Pavor Nocturnus”) mocniej jest już zaznaczony antyczny nastrój całości – już wyraźnie słychać kobiecy głos która wymawia jakieś tekst po łacinie. W tym momencie album zaczyna mnie już mocno przekonywać. Dalej jest już tylko ciekawiej głownie za sprawą wyjątkowych kobiecych głosów: sopranu Nony Luny i trzech wokalistek: Sorath Isis, Aleph Zero i Malice. Bardzo tajemnicze jest dla mnie co te panie próbują nam przekazać ale robią to w takim stylu że bez nich „Opus Tartari” stracił by wiele na swym klimacie. Nie samą operą człowiek żyje dlatego sympatyczny makaroniarz (patrz zdjęcia na myspace) dorzucił do tego kilka fajnych i nietypowych przerywników (np. zapętlony nietypowy motyw w „Artifex III”), także warto dobrze się wsłuchać by czegoś fajnego nie ominąć.
Ogólnie płyta broni się nietypowym klimatem: mistycznym, tak odległym a jednocześnie za sprawa muzyki Włocha mocno namacalnym. Przy odpowiednim nastroju „Opus Tartari” może nieźle namieszać w wyobraźni, jestem tego pewien. Nie jest to łatwa w odbiorze muzyka, ja potrzebowałem kilku odsłuchów by się przekonać. Nie rzuca na kolana ale na pewno jest to kolejny trafny wybór gdańskiej wytwórni i jedno z oryginalniejszych dotychczas jej wydawnictw. Możecie dać Ouroboros szanse!

Psychozine
Dawno nie miałem okazji posłuchać dark ambientu. Kiedyś jeszcze w latach dziewięćdziesiątych lubiłem dla spokoju i wyciszenia włączyć takie dźwięki, jednak moje gusta muzyczne z czasem uległy zmianie. Ouroboros jest włoskim zespołem, w którym elementem sprawczym jest osobnik Marco Grosso. Jak dowiaduję się z materiałów dostarczonych przez wydawcę, postanowił on po wielu latach studiów ezoterycznych i alchemicznych zdobyte doświadczenie przełożyć na tworzoną przez siebie muzykę. Ciekawe, bardzo ciekawe. Śmiało można stwierdzić, że w swojej twórczości Marco chce nas zabrać w podróż do czasów antycznych. Na „Opus Tartari” obcujemy z muzyką zbliżoną stylistycznie do dźwięków sakralnych, rytualnych … mistycznych. Dodatkowo kobiecy operowy sopran operujący łaciną, ten sakralny nastrój wzmacnia. Album ten spokojnie może swoich odbiorców wprowadzić w hipnotyczny trans. Przyznam się w tym miejscu, że dwukrotnie podczas słuchania tej płyty odleciałem w ramiona Hypnosa. Dopiero trzeci kontakt z dźwiękami Ouroboros i to w pozycji siedzącej a nie leżącej pozwolił mi wysłuchać płyty od pierwszego do ostatniego siódmego utworu. Było warto, każda kolejna kompozycja była mistyczną podróżą w nieznane i nie odkryte wymiary muzyki. Polecam gorąco ten krążek wszystkim poszukującym czegoś nowego i oryginalnego.

Fortlyck
Mroczną podróż z Ouroboros zaczęłam od ich jedenastej płyty. Po pierwszym przesłuchaniu byłam bliska przekonania, że lepiej byłoby w ogóle się z nią nie zapoznawać. Do twórczości Ouroboros należy znaleźć klucz. Trudno tu o recenzję, bo i niezupełnie jest to muzyka. Śladowe fragmenty melodii w chaosie dziwnych, mrocznych dźwięków. Taka jest rzeczywistość. Lecz którego melomana ona dziś obchodzi. Czyż nie piękniej jest w świecie smoków i prostej moralności, gdzie smutek jest smutkiem, a rozpacz łzą i pragnieniem śmierci? Anima et Caro. Dusza i ciało.
Wejdźmy więc w Księgę węża. Odważnie zstąpmy w świat podziemi – Opus Tartari! Dajmy świadectwo siły ludzkiej imaginacji.
Akt I odsłona pierwsza – Sigillum Solis. Odgłosy setnej armii toczącej starożytne działa i głuchy dźwięk dzwonu stłumiony kamiennymi murami i wielką warstwą gliniastej ziemi. I tuż zza pleców archaiczny demona szept. W ciemności dociera daleki, niewinnych kobiet chór…
Akt II Pavor Nocturnus. Jest noc, gorąca wilgoć, barabany grzmią, a szamanka przyzywa nocnego potwora, zawodzi ktoś, daleko, rozpaczliwie, bezsilnie…
Akt III Acqua Regia Wciąż w lochach, bractwo wilków rozpacza nad losem świata, w opactwie mnich z mnichem zlewają się w modlitewny chór. Kobiecy świdrujący sopran próbuje się przebić, a w tle dźwięczy klawesyn. To strach i wyczekiwanie niczym bardzo szczególne intermezzo między życiem a śmiercią.
Akt IV Artifex III Upiór w operze śni kosmiczny sen o kobiecie o wilgotntej dłoni i diabelskim głosie. Sugestywny i krótki, sen którego nie było, sen czy nie sen… W ciemmności wciąż jest zapach i szept …
Odsłona piąta V Opus Tartari. Przebudzenie w lochach opactwa. W dalekim tle sakralny chór, klawesyn z wyraźnej przez chwilę melodii rozsypuje się w kosmiczne klawisze z jękiem wydobywającym się z jeszcze głębszych czeluści. Opus Tartari – Dzieło Piekieł.
Scena szósta i siódma.VI i VII Pulvis Solaris i Corpus Mundum. Lekki dzwon zapowiada odmianę,sakralna opera niesie nadzieję. Już nie loch lecz pusta i ciemna katedra. Pod krzyżem ze świecą obłapioną czarną rękawiczką klęczy kobieca postać. Bez wieku i zamiaru. Uwięziona w innym wymiarze. Medium. Jej gestem i świadectwem, jej osłoną i obroną jest głos. Wysoki, dźwięczny i dramatyczny. Z gardła coraz głośniej się wywija, przerażająco ostry, i wkręcający się w najgłębsze czeluści jestestwa, w wyższych partiach, w niższych jest żałośnie melodyjny. Organy podnoszą silne entre do kulminacyjnej sceny i gdy prawie eksplodują już witraże, podmuch gasi płomień świecy i zapada noc. Jest tylko metal, wizja zniknęła, wiatr gwiżdże delikatną metalową melodię i mogę się tylko domyślić co jest treścią kończącej spektakl recytacji. Zapewne to rzecz o tym co ulotne, o granicach poznania, o mierności duszy ludzkiej i ludzkiego rozumienia czy ludzkiego odczuwania.
Wąż zatoczył koło. Ouroboros potrafi poruszać wyobraźnię. Byłaby to muzyka doskonała jako ilustracja do spektaklu czy filmu. Już sama w sobie jest inscenizacją, słuchowiskiem, tłem do wydarzeń. Znam tylko jeden zespół równie ilustracyjny i zarazem równie groteskowy w podejściu do sprawy. To chilijski Uaral, którego smutek jest tak ekspresyjny, że niewielką tylko kreską odcina się od groteski. Tej liryki i poezji w melodyce Opus Terteri odrobinę brak. I niech ogromnym komplementem dla formacji będzie fakt, że budują grozę równie sugestywną jak Klaus Schulze w Wieży Babel.