Numer katalogowy

ZOHAR 116-2

Data premiery

01/02/2016

Formaty

2CD

HYBRYDS

The Rhythm of the Ritual / Ein Phallischer Gott

Numer katalogowy

ZOHAR 116-2

Data premiery

01022016

Formaty

2CD

”The Rhythm of the Ritual / Ein Phallischer Gott” to piąta część z toczącego się cyklu reedycji wydawnictw Hybryds w Zoharum.

Sandy opowiada co nieco o tym okresie: w latach 90-tych poprzedniego stulecia istniały tylko małe niezależne wytwórnie, które rozpowszechniały naszą muzykę na świecie i miały swoje rejony, jeśli chodzi o dystrybucję. Na ”The Rhythm of the Rituals” (1994, Charnel Music) i ”Ein Phallischer Gott” (1997, Crowd Control Activities) powtarzały się niektóre nagrania. Nie było oficjalnych mediów, które wspierałyby tę „undergroundową” muzykę. Acid i rave stały się popularna na „komercyjnej” scenie. Pro Tools było magicznym słowem, ale my robiliśmy swoją muzykę na ośmiośladzie. Używaliśmy tylko automatów perkusyjnych do tworzenia sekwencji. Nadal tworzyliśmy w staroświecki sposób. To bardziej rytmiczna i etniczna strona Hybryds, z dużo ilością granych na żywo partii perkusyjnych lub też samplowanych i zapętlanych, lub z automatu. Część z bazowej muzyki pochodziła jeszcze z lat 80-tych, ale wtedy pracowaliśmy już z ośmiośladowym wielośladem i większym mikserem. Na koncertach zaczęliśmy przejście do fazy cyberpunkowej (tak jak w koncertowej wersji ”Whisper”). W zależności od potrzeb mieliśmy dwa rodzaje występów, „magiczny” lub cyberpunkowy. To był także czas, gdy Yasnaïa i ja graliśmy na żywo tylko we dwójkę. Nie dzieliliśmy z nikim sceny. Mieliśmy menadżera, Patty’ego Hele z Motherdance. Było nam łatwiej podróżować i występować tylko we dwoje. Yasnaïa wydała także swój solowy album i zaczęła grać sama na żywo.

Pierwszy krążek zbiera nagrania z dwóch wydawnictw studyjnych ”The Rhythm of the Ritual” and ”Ein Phallischer Gott”. Płyta live zawiera koncertowe wersje nagrań ze studyjnego krążka (część z nich została wzięta z winylowego album wydanego nakładem Obuh) oraz zawiera nagrania dodatkowe, takie jak niepublikowany utwór ”Dusk Falling”.

Album został zremasterowany z oryginalnych taśm matek przez samego Sandy’ego Nysa. On jest także autorem okładki, która opiera się na obrazkach z poprzednich edycji. „Album został wydany w digipaku i jest on ściśle limitowany do 500 sztuk.

IMAG2847

Recenzje

Raben Report

m schicken Digi liegt nun eine weitere Neuauflage von den mächtigen Hybryds vor, welche unter Zoharum Records publiziert wird und den Titel „The Rhythm Of The Ritual / Ein Phallischer Gott” trägt. Der Backkatalog jenes belgischen Kultprojektes ist mit knapp 40 Veröffentlichungen mehr als reichhaltig, weshalb dank Zoharum seit geraumer Zeit diverse Neuauflagen unters Volk gebracht werden. Zur Zeit der Entstehung vorliegender Werke war die Szene diesbezüglich gerade einmal am Wachsen, weshalb es Bands im damaligen Spektrum kein wirklich leichtes Standbein hatten, aber Hybryds sind sich treu geblieben und haben bislang vorrangig ausschließlich hochwertige Kost hervorgebracht. Die beiden Studioalben „The Rhythm Of The Ritual” (1994) und „Ein Phallischer Gott” (1997) haben mittlerweile fraglos Kultstatus und sind in leicht abgeänderter Titelreihe hier auf dem ersten Tonträger verewigt, natürlich aufgearbeitet, wobei dies von Sandy Nys persönlich bewerkstelligt wurde. Rein stilistisch kommt hier besonders die rhythmische Seite zum Vorschein, gespeist mit Loops und Samples, wobei von Beginn an ein magischer Schleier das Geschehen dominiert und somit der Opener sogleich die qualitative Messlatte in schwindelerregende Höhe schraubt- Wahnsinn! Auch als mystisch lässt sich diese Angelegenheit umschreiben, mit ethnischen Einfluss, und was damit letztendlich folgt, ist eine überaus schnelle Vereinnahmung und mitunter fühlt man sich gar versetzt, in den fernen Orient („Call of the Tuareg”), der untergehenden Sonne hinterherblickend und Gedanken schweifen lassend. Oder Tänzer zelebrieren einen rituellen Tanz im folgenden „Ritual of the Rave”- die Interpretationsmöglichkeiten sind vielfältig, was aber ein gemeinsamer Nenner ist, ist die Tatsache, hier ein fantastisches Werk vorliegen zu haben, welches Hybryds in gewohnt starker Fom präsentiert. Was den zweiten Silberling betrifft, so wurden dort Live-Versionen der Studio-CDs verewigt, sowie ein paar Extras, wie zum Beispiel den unveröffentlichten Titel „Dusk Falling”.
Was hier auf den Rezipienten zukommt, ist richtig starkes Kopfkino, welches den Spannungsbogen permanent aufrecht hält und für Freunde von Hybryds einen unbedingten Pflichtkauf darstellt- ich bin begeistert! „The Rhythm Of The Ritual / Ein Phallischer Gott” ist eines der besten Werke im rituellen Sektor und fordert Respekt und Anerkennung, weshalb es meinerseits eine absolute Kaufempfehlung gibt. Kaufen, kaufen, kaufen!

FYH!
Reedycji albumów Hybryds ciąg dalszy. Tym razem Zoharum pokusiło się o materiał z lat 1994-1997. A że belgijski projekt to ekstraklasa w skali szamańskich, tribalowych oraz kontemplacyjnych melodii, to podwójne wydawnictwo The Rhythm of the Ritual / Ein Phallischer Gott stanowi nie lada gratkę dla kolekcjonerów i miłośników tajemniczych melodii spod szyldu Hybryds. A że jest to dość utytułowany skład, to i utworów ciekawych się nazbierało.
Choć tytuł albumu może sugerować, że na dwupłytowym wydawnictwie znalazły się tylko reedycje wspomnianych płyt, do końca tak nie jest. Bo na cedeku numer dwa Hybryds zamieścili swoje nagrania z koncertów oraz prób. Tym samym możemy cofnąć się do studyjnych sesji z 1995 i 1996 roku oraz gigów w Weissenburgu i w Mainz. Ale to druga płyta, a warto zacząć od „jedyneczki”.
Pierwszy cedek to powtórka z rozrywki, zbiór utworów z The Rhythm of the Rituals i Ein Phallischer Gott oraz kilka singli, które nie załapały się na wyżej wymienione albumy. Dwadzieścia dwa lata po premierze najstarszej z tego grona płyt Zoharum odświeża nagrania, a za mastering odpowiada Sandy Nys, głównodowodzący Hybryds. Wszyscy zrobili to naprawdę dobrze. Bo jak inaczej można powiedzieć o tej muzyce, orientalnej, mistycznej i tantrycznej jednocześnie?
Rytmika powtarzana jak mantra, głębokie partie syntezatorów, odpowiednio dobrane sample, aura niepewności i ten plemienny feeling. To składa się na The Rhythm of the Rituals i Ein Phallischer Gott, płyty bardzo długiej, której słuchając, wydawać się może, jakby ciągnęła się w nieskończoność. Ale to żaden zarzut, bo te utwory już na starcie porywają do głębokiej medytacji. Bit u Hybryds jest rzeczą bardzo istotną, o ile nie najważniejszą. Belgowie we wszystkich utworach flirtują ze słuchaczem, nie dając mu przywiązać się do jednego, charakterystycznego motywu. „Je Suis le Premier et Je Dernier” idzie w lekko industrialne tony, choć szamańskie nucenie i damski, francuski wokal dodaje tego tajemniczego, eterycznego wydźwięku. „Keryneia” to siła pogłosów i przesterowanych chórków w takt surowych, metalicznych uderzeń i ambientowo-drone’owej melodyki. Energią i technopodobnym klimatem bije natomiast „Ruach”, choć repetycje i rozciągnięte synthy wskazują na orient.
Dla odmiany pełne minimalizmu podejście do komponowania płynie wraz z „Moon Far Away”, utworem typowo nocnym, melancholijnym, niemalże nierzeczywistym w swojej ekspresji. Ten mistyczny charakter ciągnie się dalej na najdłuższym na płycie „Call of the Tuareg”, ponad dwunastominutowej kompozycji, którą prowadzi saksofon i rytualne bębny.
Rytuał – to słowo klucz zresztą w przypadku Hybryds. Belgijska formacja od początku szlifowała fuzję właśnie pogańskich/szamańskich transów z ambientowym rozmyciem oraz pełnym industrialnych naleciałości surowym charakterem. Dziś większość tych melodii może brzmieć lekko tandetnie, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie o potworku zwanym new age’em, a te orientalne, ciągnące się azteckim nurtem klawisze raczej mogą kojarzyć się – momentami – z „indiańskimi bardami z Patelni”. Ale pamiętajmy – to najtisy z Beneluksu, melodie ociekające lepką od narkotykowych oparów rave’ową żywicą. Tak jest w końcówce „Call of the Tuareg” i tak leci dalej w „Ritual of the Rave”, bezsprzecznie najlepszym nagraniu z The Rhythm of the Ritual / Ein Phallischer Gott. Te dziewięć minut pociągnie do tańca każdego smutasa.
Oczywiście to nie jest materiał, który sam się broni od początku do końca. Na tej reedycji są lepsze i gorsze momenty, zresztą jak na każdym albumie-fuzji kilku płyt. Ale nic to, Hybryds przez lata udowadniali, że znają się na rzeczy, choć po odejściu Yasnai to już nie jest to samo. To chyba przyzna każdy truskulowy fan belgijskiego zespołu. Ale „Totem of Revelation” pozazdrości każdy psychodeliczny skład.
Koncertowo Hybryds to również ekstraklasa. Świadczy o tym płyta numer dwa. To tak harshowe i trashowe jednocześnie nagrania, że ciary przelatują po całym ciele. Zgiełk, noise, „SZATAN WPADŁ NA BIBĘ” niemalże. „And I Whisper” z Monachium i „Dusk Falling” z Beltane Festival, ktore nie było wcześniej nigdzie publikowane, to prawdziwe sztosy napędzające drugi cedek. To samo można także powiedzieć o „The Man with No Shadow”, w którym Belgowie ukazują swoją psychodeliczno-ambientową twarz w zupełnie innym świetle.

ChainDLK
This new reissue from Zoharum collects tracks from two Hybryds’ releases: ”The Rhythm of the Rituals” (1994) and ”Ein Phallischer Gott” (1997) which were related to the rhythmical and ethnical site of Hybryds musical output. According to the Magthea, cited in the liner notes, this music was made live using drum machine and sampler avoiding the use of Pro Tools which was popular in the „commercial” scene.
The first track are from the ritual side of „Ein Phallischer Gott”: „Je suis le Premier et le Dernier”, a track where Yasnaïa’s whispers made hypnotic the rhythms in the background, „Keryneia”, where the recording technique made the instruments sounds as in an open space, „Ruach” and „Moon Far Away”, underlining their ethnical side. All track are based on vocals and percussion and use ambient reverberation to obtain an hypnotic effect. With „Call of the Tuareg”, which was not present on the first version of the albums, the focus is shifted to a more abstract path based on drums, sparse field recording and flutes. The three successive tracks are from „The Rhythm of the Ritual”: „Ritual of the Rave”, whose first part is based on rhythm and second one on synth, „Hamyana el Caballo”, with the return of Yasnaïa’s voice, „For the Nameless One”, closer in form to the first track of this cd. The other track are from the industrial side of „Ein Phallischer Gott”: „Dolchineus”, with his heavy beats, „Octahedron instrumental mix”, hammering rather than hypnotic, „Urban War”, apparently not available elsewhere, and „Totem of Revelation”; this track, instead of use ethnical reference are more obsessive and use more squared beats.
The second CD collects live recordings of these track and the line up is restricted to Yasnaïa and Magthea and so, what is lost in musical details is obtained in impact and accessibility.
An interesting reissue which (re)discover one side of this band but, sometimes, doesn’t sound as good as it could because it’s perhaps too compressed and sound a little too distorted sometimes. However, it’s a document from a period that was the last true underground prior to the age where everything is apparently accessible. It’s really worth a listen.

Dark-room Magazine:
La Zoharum continua l’opera di ristampa degli storici Hybryds, collettivo belga che ha segnato in maniera indelebile il concetto di sperimentazione rituale mettendo a punto una serie di titoli che riuscirono ad unire veri e propri tribalismi dal sapore locale con loop e impianti sonori di retaggio occidentale, rimanendo ad oggi un esempio unico del settore post-industriale. Il doppio CD lascia spiazzati non tanto per il contenuto, quanto per la tracklist: nel primo dischetto appaiono brani ricavati dagli album „Ein Phallischer Gott” del 1997 (6 pezzi) e da „The Rhythm Of The Ritual” del 1994 (3 pezzi), oltre a un paio di tracce da compilation coeve e un pezzo da un mini del medesimo periodo, il che porta ad avere sì una visione d’insieme del sound percorso da Hybryds in quegli anni ma a perdere l’essenza dei due dischi, entrambi mai ristampati prima e qui riproposti in modo incompleto. Nel secondo dischetto, composto da brani registrati dal vivo in vari concerti risalenti al 1996, tornano sia titoli di „Ein Phallischer Gott” (suonati prima dell’uscita del disco) che di „The Rhythm Of The Ritual”, oltre – ancora – a brani apparsi in altri lavori e comunque in gran parte ricavati dall’LP „Live” che uscì nel 1997 per la polacca OBUH Records. Nel complesso un curioso miscuglio che mira probabilmente a indicare la via che la band stava percorrendo, passando da sonorità più etniche e orientali alle percussioni sempre più secche che assumeranno forme acid-oriented negli anni successivi. Il dischetto live testimonia nella prima parte la capacità di trasporre sul palco il medesimo spirito tribal evidenziato in studio, mentre nei brani finali inizia a farsi sentire un mood più industriale (due pezzi sono prove effettuate in studio) che anticipa i loop acid di là da venire: il rumorismo prende forme deliranti, pur mantenendo una base pulsante e percussiva quale filo conduttore del marchio Hybryds. La qualità del contenuto non si discute e i novizi ne apprezzeranno la carica sperimentale ancor oggi viva. L’assemblaggio dei brani non garantisce invece né la ristampa degli album né una specifica compilation, risultando alla fine dei conti un ibrido insoddisfacente (mi si passi il gioco di parole) e dal titolo fuorviante. Morale della favola: chi vuole gli album come concepiti inizialmente, si vada a cercare le edizioni originarie. A completamento del tutto vi è una bella confezione in digipak massiccio a sei pannelli con artwork rinnovato, in linea con le altre ristampe della band.

Mroczna Strefa / Puszka Pandory:
Najwyraźniej HYBRYDS jest jednym z oczek w głowie ludzi z trójmiejskiego kolektywu Zoharum. Kolejne dwupłytowe wydawnictwo z logo tej niedocenionej formacji ukazało się przed kilkoma miesiącami, a daniem głównym są dwa materiały wrzucone na pierwszy dysk. To albumy „The Rhythm of the Rituals” z 1994 roku i „Ein Phallischer God” z 1997 roku. W porównaniu z tym, co nagrywał Sandy Victor Nys w latach 80-ych tak naprawdę niewiele zmieniło się w podejściu tego ansamblu do tworzonej muzyki. Sam lider HYBRYDS mówi przy okazji re-edycji tych krążków, że „Pro Tools było magicznym słowem, ale my robiliśmy swoją muzykę na ośmiośladzie. Używaliśmy tylko automatów perkusyjnych do tworzenia sekwencji. Nadal tworzyliśmy w staroświecki sposób.”. I to rzeczywiście słychać, choć to i tak postęp wobec tego, że w poprzedniej dekadzie Nys używał czterośladu… Muzycznie to nadal nawiedzone, okultystyczno – rytualistyczno – etniczne dźwięki, z tym, że większy nacisk jest położony na rytm i elementy spokrewnione z ‘world music’. Mam nawet wrażenie, że w nowej dekadzie HYBRYDS stało się nieco bardziej przyswajalne i czerpało mocniej z tego, co tak bardzo akcentował w wielu swoich kompozycjach duet DEAD CAN DANCE. Pierwszy z brzegu przykład to „Ruach”, w którym wokalizy Yasnaii są zbliżone do Lisy Gerrard, a powolny rytm otoczony klawiszem i perkusjonaliami wręcz został zaczerpnięty z kilku utworów słynnej pary pochodzącej z Australii. Bez obaw jednak – to wciąż ta magiczna, mroczna strona muzyki wywodzącej się z eksperymentalizmu przełomu lat 70-ych oraz 80-ych i inspirowana dziwnymi rytuałami. Jedna różnica jest – tak jak wcześniej napisałem – w tym, że te dźwięki ‘wchodzą’ bardziej w etniczność, trybalność, plemienną bazowość i korzenność muzyki z różnych stron świata. Można tutaj znaleźć odnośniki do muzyki Aborygenów czy narodów zamieszkujących Azję czy Afrykę, a więc wszystko opiera się na rytmiczności, co zresztą podkreśla tytuł pierwszej z płyt, a nawet tytuły poszczególnych kompozycji. Sporo tutaj przy tym jednak nietypowych brzmień, dźwięków i swoiście archaicznie potraktowanej obróbki dźwięku. Najlepszym na to przykładem jest instrumentalny miks „Octahedron”, który jest takim nawrotem HYBRYDS do epoki przed przeładowaną mega-produkcjami epoką w dziejach muzyki. Zresztą na „Ein Phallischer Gott” jest dużo więcej takich odnośników niż na „The Rhythm of the Ritual”.
Dysk drugi zawiera już swoiste rarytasy w postaci nagrań koncertowych i utworów z prób. Te pierwsze pochodzą z występów HYBRYDS, które miały miejsce w 1996 roku podczas Beltane Festival w niemieckim Mainz oraz koncertów w Monachium i Weissenburgu. Kilka utworów pokrywa się z tracklistą obu płyt umieszczonych na pierwszym CD w zestawie, ale różnią się nieco od oryginałów, a więc wygląda na to, że Nys i towarzysząca mu Yasnaii byli w stanie wyciągnąć z nich jeszcze więcej. Mam przy tym wrażenie, że w tych wersjach bardziej uwypuklone zostały te elementy etniczne, a w nieco mniejszym stopniu te totalnie mroczne i rytualne (za wyjątkiem może dość przerażającego „The Man With No Shadow”). Dotyczy to również nagrań zarejestrowanych podczas prób, gdzie słychać bazę, z której potem powstaje konkretna kompozycja w wersji finalnej. W „Crom Cruach”, „Hamyana el Caballo” i „Laughing At the Universe” linie wokalne Yasnaii nie są przeinaczone studyjne, a wraz z dość surowym, minimalistycznym podkładem muzycznym ma to swój nieodparty urok.