Numer katalogowy

ZOHAR 001-2

Data premiery

12/07/2007

Formaty

CD

BISCLAVERET

vs BRUNO – Les Mannequins

Numer katalogowy

ZOHAR 001-2

Data premiery

12072007

Formaty

CD

Data premiery – 12 lipca – nie została wyznaczona przypadkowo, bowiem zbiega się ona z rocznicą urodzin Brunona Schulza. W ten sposób muzycy zespołu pragnęli oddać hołd jednemu z największych polskich artystów dwudziestolecia międzywojennego.

To właśnie tekst „Trakatatu o Manekinach” zainspirował ich do stworzenia tego blisko 40 minutowego, improwizowanego albumu koncepcyjnego, będącego wypadkową brzmień znanych z klasycznych dokonań Bisclaveret i bardziej dronowo-ambientowego oblicza zespołu.

Autorem szaty graficznej jest Praetorian – trójmiejeski artysta fotograf.

Nakład limitowany do 500 szt.
Album CD wyprzedany.
Dostępny jest wyłącznie album w wersji cyfrowej.

Tracklista

01. Les Mannquins

Recenzje

Mroczna Strefa
Bardzo ożywił się ostatnimi czasy trójmiejski projekt BISCLAVERET. Oprócz twórczości pod tym właśnie szyldem Dragos i Thorn zdołali zrealizować dość ambitne przedsięwzięcie pod kryptonimem BISCLAVERET vs. BRUNO, które jest niczym innym, jak próbą interpretacji magicznej i pokrętnej twórczości urodzonego w 1892 roku w Drohobyczu koło Lwowa pisarza Bruno Schulza. „Les Mannequins” to ujmując już konkretnie  ujęta w jednym, trwającym nieco ponad 38 minut utworze muzyczno-literacka wersja „Traktatu o Manekinach” napisanego w latach 30-ych ubiegłego stulecia, a który w 1933 roku stał się częścią zbioru opowiadań pod wspólnym tytułem „Sklepy cynamonowe”. Wedle Wikipedii treść „Traktatu…” wygląda mniej więcej w ten oto sposób: „Ojciec wg opisów dziecięcego narratora przedstawia szwaczkom Poldzie i Paulinie oraz służącej Adeli swoje doktryny, które mówią o chęci powtórnej kreacji. Bóg nie posiadł bowiem monopolu na tworzenie, materia jest na to ciągle gotowa, czeka jedynie na odpowiednich ludzi. Jednocześnie nie chce on konkurować z trwałymi dziełami Boga – żywoty tworów nowych demiurgów mają być krótkie, ich ciało niepełne. Ojciec jest w tej formie „Parodią Boga” – z jednej strony widzimy bowiem uporządkowanego mocarza tworzącego dzień po dniu od podstaw piękny i sensowny świat, z drugiej zaś rozszalałego w swych wizjach, schorowanego mężczyznę, który pragnie powoływać do życia twory tandetne, brzydkie, bezsensowne.” Fragmenty tego surrealistycznego i ekscentrycznego dzieła Schulza zostały na płycie zilustrowane dark ambientowym, typowym dla BISCLAVERET językiem niepokojącej, nieco monotonnej i zeschizowanej muzyki, która w dużym stopniu oddaje specyficzną filozofię stworzoną przez tego prozaika. Oczywiście, każdy, kto wcześniej przeczytał te teksty mógł je inaczej interpretować i takie przedstawienie w otoczce szumiących, plumkających i rzężących dźwięków może być dla nich profanacją, jednakże muzycy to też reprezentanci wolnej, wyzwolonej sztuki i akurat takie połączenie w tym przypadku się sprawdziło. Choć niezupełnie tak do końca, bo duet BISCLAVERET mógł podejść do tematu jeszcze bardziej odważnie. Mimo to, za sam zamysł i dość minimalistyczne potraktowanie tekstu, atmosfery i przesłania dzieła należą się brawa. Zresztą docenił te starania nawet prezydent Gdańska, który objął honorowy patronat nad tym przedsięwzięciem. W końcu nie codziennie zdarzają się takie wydawnictwa i mam nadzieję, że BISCLAVERET w przyszłości jeszcze czymś zadziwi i zrobi to jeszcze lepiej, pełniej i bardziej twórczo. Na razie jestem ostrożny w ocenie, chociaż raz jeszcze podkreślam, że za nowatorstwo i samą ideę należy się tym dwóm muzykom pełen respekt.

Apostazja
Trochę to trwało zanim przekonałem się do tej płyty. Nie będę ukrywał że byłem do niej uprzedzony ponieważ delikatnie mówiąc nie jestem fanem Bisclaveret. Zawsze uważałem twórczość Thorna i Dragosa za nieudaną kopię legnickiego, zapomnianego już rewelacyjnego projektu Christblood. Do dzisiaj gdy słucham wydany w 2000 roku album legniczan pt. ”Nocturnus” jestem po ogromnym wrażeniem.
Bisclaveret vs Bruno to koncepcyjny album, będący hołdem muzyków dla Bruno Schulza, jednego z największych polskich artystów dwudziestolecia międzywojennego. „Les Mannequins” zawiera tekst „Traktatu o Manekinach” który znajduje się w zbiorze opowiadań zatytułowanym „Sklepy cynamonowe”.
Muszą przyznać że moje wrażenia po przesłuchaniu „Les Mannequins” są dosyć pozytywne. Najbardziej cieszy mnie brak patosu oraz nadmiaru nawiedzonych wokali których natężenie na poprzednich płytach tego sympatycznego duetu wydawało mi się zbyt duże. Muzyka jest również bardziej uproszczona i oszczędna – ta zmiana mocno mnie zadziwiła. Album trwa prawie 39 minut i rozwija się dosyć miarowo i spokojnie. W zasadzie przypomina on słuchowisko radiowe. Spokojna recytacja Dragosa spełnia swoje zadanie bardzo dobrze. Podkład muzyczny (który stanowi tło) również nie atakuje słuchacza intensywnością dźwięków. Spokojnie i monotonnie buduje psychodeliczny i niepokojący nastrój znany z poprzednich dokonań grupy. W zasadzie to jest dla mnie najbardziej zaskakujące, gdyż nie spodziewałem się po Bisclaveret tak minimalistycznej interpretacji „Traktatu o Manekinach”.
Warto wspomnieć że nie jest to absolutnie płyta na każdą porę dnia i nocy, jest trudna w odbiorze i potrzebny jest odpowiedni nastrój i pora. W przeciwnym razie nie poczujecie tego specyficznego szalonego klimatu i nastroju charakteryzującego tekst Schulza. Album wydany został w gustownym digipacku, autorem szaty graficznej jest Praetorian (trójmiejski artysta – fotograf). Myślę że warto dać „Les Mannequins” szansę…

Gangleri
Bisclaveret from Poland was inspired by the Polish writer and painter Bruno Schulz (1892-1942) to make this 39 minute soundscape. The recordings consists of industrial sounds on the background, drones, stretched up sounds, soft orchestrations and spoken word with texts of course of Schulz. However the title may suggest that this is a split album, this is -of course- not the case. The music sounds nice and however 39 minutes may not be very long for a cd, it is just long enough to prevent the sound from becoming too monotous. Eerie sounds, a dark undertone and strange speaking in Polish, together with simple, but nice artwork of the digipack makes this a nice first (?) release of the Polish distro Zoharum.

Kaos-ex-machina
Gdy zaproponowano mi napisanie tej recenzji zgodziłem się bez wahania, chociaż nie jestem obeznany z tym zespołem. Przed napisaniem recenzji dowiedziałem się, że album będzie miał charakter koncepcyjny, odnosząc się do twórczości Bruno Schulza. Sam tytuł tutaj mówi za siebie. Zazwyczaj tego typu twórczość, w tej stylistyce muzycznej kojarzy mi się ze specyficznym klimatem, który jest wytwarzany aby ująć odpowiednio przedstawianą tematykę. Album zawiera jedną kompozycję trwającą nie bagatela prawie 39 minut. Zapowiadało to utwór, w który trzeba będzie się przysłowiowo 'wgryźć’, co też z uwagą starałem się zrobić. Pierwsze, co mnie wprawiło w lekki stan hipnozy to brzmienie, które nazwałbym obrazem, tłem opowiadanej historii. To w zasadzie dosłownie, ponieważ przez cały utwór prowadzona jest recytacja tekstu z utworu o manekinach. Muzyka broni się tu dobrze, buduje stopniowo przejmującą atmosferę, a momentami bardzo niepokojącą, jest klimat, który wciąga. Pozwolę sobie na uwagę, że gdy przysłuchiwałem się nie odnalazłem szczególnej mnogości dźwięków, ale nie jest ubogo pod tym kątem. Ta sfera broni się tym, że pojawiają się one z różnym natężeniem, jak gdyby raz dalej raz bliżej. Około trzydziestej minuty utworu następuje wyraźna zmiana, dochodzą nowe elementy. Kolejną taką bardziej radykalną zmianą brzmienia był dla mnie moment około piętnastej minuty, gdy pojawia się instrument smyczkowy. Został tu dobrze wpasowany, nie kłóci się z całością. Generalnie cały czas coś się dzieje, co nie daje poczucia znudzenia. Chociaż odrobinę odczułem je na sam koniec. Być może z tego względu, że muzyka po części wraca to dźwięków z początku kompozycji. Przez cały czas w tle towarzyszy industrialny rytm. Jest jednak pewne 'ale’, chodzi o recytację o której wcześniej wspominałem. Wygłoszona jest półszeptem lub bardzo zniżonym tonem głosu. W moim odczuciu jest ona niewyraźna.. Nie wiem czy było to specjalne zamierzenie, ale trochę to nie pasuje do reszty. Być może to kwestia zmiksowania. W stosunku do muzyki, niekiedy ją łagodzi lub bardziej wzmaga jej odbiór. Puentując, warto było posłuchać. Jest to, co powinno być przede wszystkim  klimat.

Gothronic
Bisclaveret is quite busy the last two years. After the Psyche Nomine album and contribution on the Scontrum VI sampler they already made a new album. Bisclaveret vs. Bruno “Les Mannequins”. Despite the suggestion that is a co-operation of two acts it actually has become homage of modern art artist Bruno Schulz. Bruno Schulz his text “Tractate about Mannequins” has inspired Bisclaveret members Thorn and Dragos to improvise this concept album.
Les Mannequins has become a strong album which combines classic sounds with ambient and drone aspects. A forty minute long track which bundled dark ambient landscapes and the echoing vocals of Dragos. It seems as if this track has different stages. When the album starts time is taken to build up the tension. This tension reaches the climax at the middle section where the atmosphere is becoming more and more threatening. Gradually this tension is being developed into a sound which last until the end. This tension together with unorthodox and strange sound effects makes this concept album intriguing and interesting the from beginning till the end.
Bisclaveret again manages to create a quality album sucks you into the creators dark world. If you are a fan of the genre you can purchase this one blindly.
In the meanwhile I’m trying to find the actual text of Bruno Schulz on the net while Les Mannequins is slowly making its turns in my cd-player. Very recommended!

Yesternight
The album had been waiting for a review for long.
I just got back from a walk, it was an evening, one of the first winter days of the year. There were plenty of awkward figures moving on the streets, stiff like scarecrows, as if not used to the winter that arrived much too early. The people with expressionless faces, trying to move from one place to another, by their ponderosity and awkwardness were as if asking for someone to move their bodies. People like mannequins.
The whole day had this drowsy aura. While sitting at my desk I took Bisclaveret album almost automatically – the album seemed to suit the atmosphere of the day.
The album, released in a stylish, cardboard box, is fully devoted to Bruno Schulz – one of my favorite writers. Schulz was creating in the period between the wars and he left two marvelous works: „Sanatorium Under the Sign of the Hourglass” and „The Cinnamon Shops”. The third novel, „The Messiah”, was lost in mysterious circumstances. It hasn’t been found till today. The writer, due to his Jewish origin, was sent to ghetto where he died.
The album includes one, thirty-something long, track being a melorecitation of Dragos who’s reading „A Treatise on Mannequins” of „Sanatorium(…)„ Clear, deep voice with the imposed reverberation gives a fine effect and listening to it is a real pleasure.
The musical sphere is a kinda radio broadcast and I won’t feel surprised if you take it that way.
Post industrial, muffled cracks stratify to form a gentle, ambient background. As I have already mentioned, the music is an accompaniment here: the text of „A Treatise on Mannequins” comprises of hum disappearing in the distance. Sometimes we may let the onirism – so characteristic for Schultz’s text – carry us; the music strengthens the dreamy aura, however… the interesting arrangement introduce literary atmosphere, but the album lacks the moments of surprise. What we deal here with is dark ambient which would require some stronger elements that would smash the listener. The same story is with the ending: Schulz was writing psychedelically, he was a perverse intellectual hiding behind his writing so instead of delicate passage that fades while ending the album it would be better to introduce claustrophobic sounds, musical terror that rapes the listener’s sense of hearing. Just like Blood Axis of Les Joyaux De La Princesse did on „Absinte„ .
I recommend the album for winter evenings, best listened to on headphones. But before you start listening – read Schulz.